poniedziałek, 26 listopada 2018

adopcja nie dla każdego

Wracam dziś myślami, nie wiedzieć czemu, do pewnej rozmowy, której treść zdarzało mi się powtórzyć z różnymi osobami. Niepłodność jest dziś bardzo powszechna. Niemal każdy ma wśród znajomych bliższych lub dalszych osoby, które się z tym kłopotem borykają. Nie wszyscy potrafią o swoim problemie otwarcie rozmawiać, nawet z najbliższymi (a czasami zwłaszcza z nimi). Jednak ci, którzy rozmawiają, często spotykają się z podobnymi "dobrymi radami", wypowiedzianymi naturalnie, w jak najlepszych intencjach. Jednak właśnie te "dobre rady" przyjmowane są nieco z ogromnym dystansem, ku wielkiemu niezrozumieniu samych doradzających. Postaram się, za pomocą wyreżyserowanego poniżej dialogu, przedstawić w wielkim skrócie o co właściwie chodzi. Podobne rozmowy przeprowadzałam wielokrotnie, dlatego też wydaje mi się, iż owo niezrozumienie jest dość powszechne. Może i Wy spotkaliście się z podobnym? 

(oglądamy wspólnie z koleżanką zdjęcia moich dzieci)
Koleżanka: Ale cudne maluchy. Super, że zdecydowaliście się na tą adopcję. Moja szwagierka ze szwagrem też mają problem z zajściem w ciążę. Ciągle im mówię, że powinni się zdecydować na adopcję. Opowiadałam im o was, że macie takie super dzieciaki i jesteście szczęśliwi. A ona zbywa mnie za każdym razem.

Ja: Być może nie są na to gotowi, albo nie do końca przekonani. Jeśli tak jest, to niech lepiej się nie decydują. Bo jeśli zrobią to na siłę, byle tylko osiągnąć cel - dziecko, to nic z tego nie będzie. Ani oni nie będą szczęśliwi, a tym bardziej dziecko. 

K: Ja tego nie rozumiem. I co? Sami tak będą dla siebie żyć? Oni nie są już najmłodsi. Ja bym na ich miejscu adoptowała dzieci.

J: ...ale nie jesteś na ich miejscu. Zdaje się, że na początku też nie mogłaś zajść w ciążę, czy chociaż raz pomyślałaś o adopcji? Czy chociaż raz podjęliście z mężem choćby ten temat?

K: ... no nie...

J: Widzisz? To nie jest takie oczywiste jak się wszystkim wydaje. Nie możesz mieć dzieci, wszystko zawiodło - adoptuj. To tak nie działa. Wiele ludzi patrząc na nas, sugerując się naszą otwartością w temacie, tak właśnie myśli. Problemu przecież nie ma, bo jesteśmy tacy szczęśliwi. A prawda jest taka, że ja też desperacko pragnęłam zajść w ciążę, nosić dziecko pod sercem, nie tylko w sercu. Ja też przepłakałam nie jedną noc. Ja też nie mogłam patrzeć na rosnące brzuchy koleżanek i musiałam robić dobrą minę do złej gry. Ja też się wahałam. Przedyskutowaliśmy na temat adopcji setki godzin. Też mieliśmy wątpliwości. Więc nie oczekuj, że twoja "dobra rada" na temat adopcji zostanie przyjęta z wielkim entuzjazmem, a twoja szwagierka natychmiast popędzi do ośrodka adopcyjnego. Być może do tego dojrzeją, być może nie. Oni sami muszą być przekonani, że tą właśnie drogą chcą iść. 


Razem z mężem wybraliśmy inną drogę, dla nas i naszych sumień właściwą, ale nie oznacza to, że właściwą dla innych osób zmagających się z tym samym problemem. Swoją historią mogę kogoś zainspirować lub utwierdzić w przekonaniu, że to właściwa droga. Lecz przenigdy nie ośmieliłabym się wtargnąć w cudze sumienia i głosić, że adopcja to jedyny właściwy program na niepłodność. Wrzucanie wszystkich do jednego kotła to jakieś nieporozumienie. Za każdym z nas idzie zupełnie inna historia życia, inny system wartości, inna energia i siła do trwania w każdej jednej konsekwencji podjętych wcześniej decyzji. Za każdym z nas powinna iść wolność wyboru, gdyż każdy z nas i tak musi własne życie przeżyć do końca sam. Z własnym sumieniem.


1 komentarz:

  1. Jest to decyzja każdego indywidualnie. Mąż i żona zawsze muszą równo podjąć decyzję. Dookoła siebie mam znajomych, rodzinę.. Jedni rozstali się z powodu braku dzieci, inni nie mają ich wcale. Niektórzy nas podziwiają, a dla innych możemy być dziwni. Co człowiek to inne myśli.
    Jak wspomniałam w poprzednim wpisie wiem z naszego OA jak to właśnie teraz jest, że dużo par chce dziecka ale nie nadają się psychicznie, bo są po przejściach. Z 10 par np. Dwie są gotowe na adopcje.
    Myśląc o tym należy kierować się dobrem dziecka ale też swoim.
    Każdy ma swoją drogę.

    OdpowiedzUsuń