Pewnego ranka Tygrysek wpadł na pudło z różnościami. Wśród
nich było złote serduszko, z tych co kryją w sobie serca tęsknoty. Uradowany
Tygrysek brykał ze szczęścia próbując otworzyć rodzinną pamiątkę, by zobaczyć
jaką tajemnicę w sobie kryje. Twarz mamy, taty, siostry, brata, wujka czy też
cioci? Niestety po otwarciu jego oczom ukazała się połyskująca pustka. „Jak to?
– zapytał zdziwiony Tygrysek – A gdzie moja rodzina?” „Może powinieneś napisać
do nich list i zaprosić ich do siebie?” – zasugerowało Maleństwo. Tygrysek
uznał propozycję za fantastyczną i natychmiast zabrał się do pisania. Następnie
wraz z Maleństwem wrzucili list do skrzynki, a wiatr poniósł przesyłkę w świat
szeroki. Mijały tygodnie a odpowiedź nie nadchodziła. Zasmucony Tygrysek wciąż
rozmyślał o tym kim jest jego rodzina? Jak się ma? Jak wygląda? „Jestem na tym
świecie całkiem sam! – powtarzał nieustannie – Tak bym chciał poznać dziesiątki
takich jak ja!” Maleństwo, starając się pocieszyć przyjaciela powiedziało: „A
nie wydaje Ci się, że fajnie jest być jedynym takim, wyjątkowym i najjedyńszym?”
Tygrysek zasmucony nie odpowiedział i
wrócił do swojej samotni, wciąż rozmyślając o tych nieznanych krewnych. Tymczasem
Maleństwo wróciło do domu i rozpoczęło trening tygryskowych skoków. „Co się tu
dzieje?” – zapytała mama Kangurzyca. „Nic takiego mamo. Ćwiczę super tygrysowy taniec.
Chciałbym rozweselić Tygryska. Jest taki samotny. Tak bardzo chciałby poznać
swoją rodzinę. A ja chciałbym mieć brata takiego samego jak on, wiesz.” Mama
Kangurzyca chwyciła swojego synka na ręce i kładąc go do łóżka tak powiedziała:
„Kochanie, a po co Ci braciszek taki sam jak Tygrysek skoro masz Tygryska
takiego samego jak Tygrysek? Poza tym Tygrysek wcale nie jest samotny, ma nas.
My jesteśmy jego rodziną, bo go kochamy”…
W niedzielny poranek cała nasza trójka zaległa na kanapie i zapatrywaliśmy
się w milczeniu w ponadczasową bajkę naszego pokolenia. Tym razem do
Stumilowego Lasu wkradła się samotność oraz potrzeba odnalezienia swoich
korzeni przez Tygryska. Wyprawa w ich poszukiwaniu zakończyła się dla niego
ogromnym rozczarowaniem. Jednak miłość najbliższych, chociaż biologicznie obcych,
okazała się nieocenionym lekiem…
Wielkimi krokami zbliża się chwila kiedy i w naszym domu
zapadnie pytanie Skąd ja się wziąłem? Nie
boję się tej chwili. Z naiwnością Kubusia odpowiem, że z serca. Z miłości. Tej
najjedyńszej. W końcu my jesteśmy Twoją rodziną, bo Cię kochamy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz