poniedziałek, 13 maja 2019

nasze własne Nanga Parbat

Kochamy góry. Niewątpliwie. Co roku wracamy w te magiczne miejsca. Martyna Wojciechowska trafnie powiedziała, że człowiek w góry idzie po ciszę. Tę ciszę, którą tak trudno w zamieszkach naszego życia odnaleźć. Zgadzam się z nią całkowicie. Kiedy przemierzasz szlaki i patrzysz na pejzaż z dużej wysokości, wszystko nabiera innej perspektywy. W miejscach turystycznych trudno o ciszę dosłownie, lecz zawsze istnieje jakiś zakątek gdzie ten spokój można odnaleźć. 
Nawiązuję do gór właśnie dziś, mimo, że codziennie przemierzam szlaki nadmorskich nizin, gdyż na regał odłożyłam ostatnio przeczytane dwie książki. Niezwykle inspirujące. Przesunąć horyzont, Martyny Wojciechowskiej oraz Czapkins, Dominika Szczepańskiego. Jednak nie będę dziś recenzować. Pragnę podzielić się refleksją, wydaje mi się ponadczasową.
Tragiczne wiadomości z Nanga Parbat o Tomaszu "Czapkinsie" Mackiewiczu obiegły cały świat. W moim jednak odczuciu w szokujący sposób z tych wysokich gór stoczyła się lawina ludzkiego niezrozumienia i bezmyślnej podłości. Krytyka bijąca w Polaka, miłośnika gór, jest wprost nieprawdopodobna. W obliczu tragedii, my współrodacy, okładamy leżącego tam w wysokościach, nieżyjącego już człowieka, który dokonał właśnie takiego wyboru w życiu, by pójść po morzenie. Zdobył je. Lecz nie nam oceniać czy gra była warta świeczki. Świeczki, która Tomkowi niestety zgasła, lecz taki był jego wybór. 
Nie rozumiem, dlaczego w naszej mentalności brakuje miejsca na wyrozumiałość. Każdy z nas oczekuje, że zrozumiemy jego właśnie wybory, lecz gdy chodzi o akceptację wyborów drugiego człowieka, niewątpliwie wielu z nas ma z tym problem. Jeśli nie potrafimy dostrzec cudzej perspektywy, to tym bardziej nie zabierajmy się za jej ocenę!
W którymś z artykułów przeczytałam, że góry to przestrzeń wolności. To doskonałe określenie. Wiąże się z nim nie tylko to niesamowite i tajemnicze uczucie, które przepełnia Cię kiedy zdobywasz szczyty (nawet jeśli wjeżdżasz tam tylko kolejką górską z małym dzieckiem na kolanach, zbyt małym by iść). To również przestrzeń osobistych wyborów, miejsce gdzie nabierasz dystansu do całego świata. Tam na wysokościach dostrzegasz jak niewielki jest Twój własny świat i jego problemy. 
Trzy lata temu, kiedy przemierzaliśmy szlaki słowackich Tatr z małymi dziećmi na rękach, spotykaliśmy na każdym kroku ludzi z równie małymi dziećmi, z tym samym zachwytem w oczach i pasją do odkrywania kolejnych zakątków świata. Ludzi, którzy swoim dzieciom podarować chcieli ciekawość dla tajemnic i niezwykłości naszej ziemi, przyrody, ludzkiej natury. Jestem przekonana, że Ci ludzie zrozumieliby chęć zdobycia Nanga Parbat. Ja rozumiem, choć sama nigdy bym się na to nie zdecydowała (zwłaszcza z moją hipotonią), to szanuję decyzję tych, których serce rwie w te dzikie i nieprzewidywalne strony. Każdy z nas ma własne Nanga Parbat, na którego szczyt chcielibyśmy wejść. Tylko tchórze pozostawiają tę podróż w sferze nieosiągalnego marzenia, a swoje frustracje przelewają na bezpodstawny hejt, na zawsze pozostając u podnóża góry.  

fot. Tatry Wysokie - archiwum własne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz